czwartek, 25 lipca 2013

Chapter 1

 Dziewczyna z poza miasta

Justin's POV
Otrzymałem kilka wiadomości, wszystkie dotyczące tej samej imprezy.
Dzisiaj dwudziesta trzecia, nowa grupa w mieście mówi, że mogą mieć najlepsze przyjęcia, najlepsze dziewczyny i takie tam.
Mój ojciec może być królem tego miasta a moja matka może być królową i jego żoną, ale ja miałem 19 lat i mogłem robić co chce stosownie do zasad, które obowiązują. Oczywiście to nie dotyczy mnie, bo byłem "wzorem" i musiałem mieć dobrą reputację.
Tak czy inaczej, wymykałem się na imprezy i na tę również miałem zamiar iść. Nigdy nie zostałem przyłapany. Imprezowałem, trochę się upijałem, spotykałem się z przyjaciółmi ( po za pałacem oczywiście) i wracałem do domu.
Zazwyczaj próbowałem wyjechać po za miasto, żeby się zabawić więc następnego ranka nie można było zobaczyć mojej zmarnowanej twarzy na okładce każdej gazety.
Przejechałem palcami po klawiaturze mojego telefonu, pisząc, że zrobię to tej nocy. Odłożyłem telefon obok łóżka i udałem się do jadalni.
Wszedłem tam gdzie siedzieli moja, matka, ojciec i wujek. Pokojówki jak zwykle stały dookoła pokoju. Wyciągnąłem krzesło i usiadłem obok wuja.
Podano mi kurczaka i inne proste dodatki na talerzu. Jadłem w ciszy jak reszta osób przy stole gdy moja matka się odezwała.
   - Więc, Justin - Spojrzała się na mnie z nad jej jedzenia. - Twój wuj jest tutaj, James i ja wcześniej rozmawialiśmy o jego podróży do Francji w przyszłym miesiącu. Zastanawialiśmy się czy nie zechcesz mu towarzyszyć. To byłaby wspaniała okazja. Zgadzasz się kochanie? - Spojrzała na mojego ojca, a on skinął głową i kontynuował.
   - Znaczy, jesteś wspaniałym, młodym mężczyzną Justin, oglądanie jak twój wuj dba o rzeczy, mogło by być nowym krokiem dla ciebie, musisz być przygotowany.
   - Francja? To bardzo daleko. - powiedziałem, po długiej ciszy.
   - Myślę, że ci się spodoba. - Mój wujek się wtrącił. - Lubisz przygody, znam cie, widziałem jak dorastasz.
Skończyłem przeżuwać moje jedzenie zanim się odezwałem - Dajcie mi trochę czasu, abym to przemyślał, jeśli pozwolicie. - odpowiedziałem grzecznie i posłałem mały uśmiech każdemu przy stole.
Wszyscy przy stole ucichli, jakby to była jedyna okazja abym zastanowił się nad tym czy chcę jechać do Francji z moim wujkiem, czy nie. Osobiście nie chciałem.
Moja matka, mogła okazjonalnie zapytać mojego ojca czy czegoś potrzebuje.
   - Wybaczycie mi? - powiedziałem, gdy skończyłem jeść chcąc opuścić tą napięta atmosferę, która jestem pewien tylko ja czułem.
Mój ojciec przytaknął, patrząc na mnie. - Jesteś wolny.
Kiwając głową, wstałem, zasunąłem swoje krzesło i zabrałem swój talerz i sztućce. Ukłoniłem się do nich przed wyjściem z pokoju.
Nigdy nie byłem zepsutym dzieckiem, wiedziałem o dobrych manierach i o tym, że twoje pokojówki, nie zawsze muszą robić wszystko za ciebie.
Poszedłem w dół, do kuchni i zobaczyłem trzy pokojówki rozmawiające i  jedzące przy drewnianym stole. Inna pokojówka Marie, którą bardzo lubiłem, była zajęta odkładaniem kilku talerzy z powrotem do szafy.
Gdy tylko mnie zobaczyła wzięła mój talerz, a wspomniane trzy kobiety, wstały uprzejmie. Zaśmiałem się lekko. - Ile razy już mówiłem, że nie ma powodu abyście to robiły, kiedy wchodzę do pomieszczenie. Jestem człowiekiem jak wy. - Lekko zachichotały zanim z powrotem usiadły powracając do ich własnych rozmów.
Swoją uwagę na powrót skierowałem na Marie, która teraz myła mój talerz i sztućce. Marie była trzydziestoletnią kobietą, która nie była długo zamężna, a jej mąż pracował w ogrodzie. Była kochaną kobietą, z którą uwielbiałem rozmawiać od kiedy byłem mały. Siedziałem wtedy na blacie kuchennym, kołysząc nogami gdy ona opowiadała mi historie.
   - Nie musisz zmywać tego za mnie, ale dziękuje.
   - Justin, podziwiam to jak mocno stoisz na ziemi, ale to jest moja praca. Młody człowiek jak ty, powinien podnosić dziewczynę z jej stóp, a nie zmywać naczynia w kuchni.
Śmiałem się opierając się łokciem na ladzie.- Nie mam nikogo. Marie, wiesz, że jakbym lubił dziewczynę powiedział bym ci.
   - Oh, tam jest mnóstwo dziewczyn, czekających na ciebie.
   - Więc?
   - Więc, dlaczego by nie zobaczyć jednej z nich.
   - Nie lubię, żadnej dziewczyny z tego miasta. Chcą mnie tylko dla pieniędzy. Chciałbym kogoś kto polubi mnie za to jaki jestem.
   - Przyjdzie z czasem, mój drogi. - Uśmiechnęła się do mnie ciepło.
Pokręciłem powoli głową. - Marie?
   - Tak kochanie?
   - Jak uda mi się znaleźć dziewczynę, która lubi mnie za to jaki jestem, jeśli sam nie wiem kim jestem?
Zakręciła kran, po zakończeniu mycia mojego talerza i zdjęła żółte rękawiczki. Złapała mnie za rękę i powiedziała - Justin, jesteś prawdopodobnie zestresowany i zagubiony tym jak będzie wyglądała twoja przyszłość, ale założę się, że kiedy ta specjalna dziewczyna się pojawi, dowiesz się kim jesteś, bo ona pokocha cie za to jaki jesteś i będzie częścią twojej przyszłości. Więc bądź skoncentrowany i zdeterminowany.
   - Jesteś pewna?
Położyła druga rękę na mojej, tak, że obie jej ręce trzymały moją. - Jestem bardziej niż pewna. Wiesz, że wierze w Ciebie, kochanie.
Przytaknąłem. Puściła moją rękę i podeszła do pieca, gdzie wyciągnęła gotowe ciasto Blackberry. Od razu się uśmiechnąłem.
Odwróciła się i umieściła je na, już teraz pustym i czystym kuchennym stole. - Małe ulubione Biebera. - wyśpiewała.
Zaśmiałem się i podszedłem do niej. - Nikt nie zna mnie tutaj lepiej niż ty.
Czas szybko zleciał i wkrótce znalazłem siebie stojącego przed lustrem, stawiającego moje włosy na żel, stylizującego się na sławny wygląd, wyrosłem by być znany. Spojrzałem w swoje odbicie zadowolony z mojego arcydzieła. Założyłem skórzana kurtkę wreszcie kończąc mój strój.
Moim rodzice poszli spać, wszedłem na balkon i zszedłem w dół trzymając się cegieł i innych balkonów pałacu.
Omijając kilka okien i kamer, nauczyłem się na pamięć gdzie są. Poszedłem przez ogród do lasu, który wyprowadził mnie do otwartego miasta.
Kiedy przyjechałem do miejsca, którego nazwę mi wysłano, przywitałem się z przyjaciółmi, którzy przybyli przede mną. Dziewczyny służyły w tym miejscu. Dziewczyny w moim wieku i starsze. Musiałem przyznać, że grupa która zorganizowała tę imprezę, kupiła kilka dobrze wyglądających dziewczyn spoza miasta.
Ich stroje sprawiały, że ich ciała wyglądały wspaniale i tańczyły jakby opanowywały to przez całe życie.
Coś dziwnego wpadło mi w oko. Wszystkie maiły tatuaże na górnej cześć ich pleców, zaraz pod ramieniem. Jeśli patrzeć z bliska, widać było, że każda z nich miała inny numer, #3276, #0967, #7801, #2553 i tak dalej.
Wkrótce, zanim się zorientowałem byłem na parkiecie z jedną z dziewczyn tańczącą na przeciwko mnie. Wziąłem ją na drinka i byłem rzeczywiście zaskoczony ile wypiła. Upewniłem się, aby nie pić za dużo, aby utrzymać kontrolę nad sobą, ale na tyle żeby się zabawić. - Możesz udusić się tym gównem.
Zaśmiała się odkładając swoją szklankę i odwracając się do mnie. - A ty nie? - powiedziała, podnosząc brwi, uśmieszek tańczył na czubku jej ust.
Usiadłem na jednym ze stołków za nią, opierając łokcie na cienkiej ladzie.  Przysunąłem swoja głowę do jej szyi i wyszeptałem wystarczająco głośno aby usłyszała przez głośna muzykę i śmiechy innych osób. - To różnica gdy jesteś dziewczyną.
   - Co o moim byciu dziewczyną?
   - To sexowne. - wymruczałem, owijając rękę wokół jej bioder.
Noc trwała i tłum wzrósł tylko w środku. Wziąłem ją gdzieś, gdziekolwiek, gdzie muzyka nie była taka głośna.
Spojrzałem od jej czarnego stroju do jej twarzy. Była piękna. Była pijana i mogę powiedzieć, że trzymałem ją blisko, ale coś w niej sprawiło, że chciałem jej.
   - Jak masz na imię, piękna?
Zaśmiała się i odwróciła, dając mi widok na tył jej głowy, plecy i tyłek.
Przepraszam? - zmarszczyłem brwi w zakłopotaniu.
   - Jestem 7801 - Wskazała na swój tatuaż.
   - No 7801, - chciało mi się śmiać przez to jak głupio brzmiałem. - Jak masz na imię?
Zbliżyłem się do niej, biorąc ją  z zaskoczenia i chwyciłem jej biodra. Schowałem twarz w zagłębieniu jej szyi, muskając wargami jej wrażliwa skórę.
   - To łaskocze - zachichotała i odwróciła się do mnie, jakby jej ciało było pod kontrolą. Jej oczy  wpatrywały się w moje jak słońce. Były silne i piękne, pełne pożądania, ale oślepiające.
Przejechała swoją małą ręką od mojej piersi przez moja linię v do karku, robiąc okręgi czubkami swoich palców. - Jesteś złym chłopcem wiesz?
Zbliżyłem swoje usta do jej, tak, że kiedy mówiłem mogła poczuć wibracje słów. - Co sprawia, że tak myślisz?
   - Bieber. - wypowiedziała moje imię, tak, jakby chciała poczuć jego smak na ustach. - Masz dość odwagi aby wykraść się majestatowi króla i królowej. - Roześmiała się przesuwając rękę do mojego ucha, śledząc krzywizny swoimi palcami, niczym dzieło sztuki.
   - Nie pierwszy raz, kochanie.
Złączyliśmy nasz usta, poruszając nimi razem, tak jak byśmy czekali na to bardzo długo.
Odsuwając się aby wziąć oddech, spojrzałem na jej twarz, aby zobaczyć, że nie ma żadnej wady. Była piękna. Jej ręce były wciąż wokół mojej szyi.
Jej słowa przywróciły mnie z powrotem do rzeczywistości. - Więc, myślę, że w tym mieście faceci traktują kobiety jak śmieci? - śmiech uciekł przez jej rozchylone wilgotne usta.
   - Nie. - odpowiedziałem, zakładając kosmyk jej włosów z dala od twarzy. - Tutaj kobiety są bardziej godne niż złoto.
Prześledziłem kciukiem miejsce pod jej ustami i nie wiem czy to było to co powiedziałem ale ona była w tym momencie sparaliżowana. Umieściłem swoje palce na linii jej szczęki i próbowałem czytać ją jak książkę. Trzeba było unieść starą, twardą okładkę a rozdziały były zbyt długie i skomplikowane, aby poskładać to w jeden kawałek.
Zauważyła zmianę wyglądu w moich oczach i szybo uderzyła ustami o moja szyję. Jej usta najpierw pracowały zawodowo. Następnie, jej zęby ugryzły złośliwie moją skórę. Odchyliłem moją głowę do tyłu dając jej więcej miejsca, aby wykonała swoja pracę.
Kontynuowała to co zaczęła i przez chwilę poczułem stróżkę mokrej substancji cieknącej wzdłuż mojej szyi, myśląc, że to jej język.
Nie.
Poczułem, że to spada jak kropla deszczu po szybie w szary deszczowy dzień. To była łza.


_________________________________________
Witam! Tłumaczenie tego rozdziału było naprawdę trudne, ale jednak go mamy! :) 
Przepraszam za jakiekolwiek błędy i proszę o komentarze, to ważne dla nas :D
Jeśli macie jakiekolwiek pytania śmiało piszcie, wszystkie namiary macie w zakładce Kontakt
Do drugiego rozdziału!

wtorek, 23 lipca 2013

Wprowadzenie.


W nieznanym mieście dziewczyny są zabierane od rodziców w wieku 13 lat, i sprzedawane przez grupę mafii. 

Każda dziewczyna jest po tym tylko liczbą 

W jednym z największych miast król i królowa wychowują syna na tyle dobrze by wkrótce miał się ożenić. 

On; Justin Bieber nie słucha ich. Powiązany jest ze złymi ludźmi i wywołuje problemy za ich plecami. 

Pewnej nocy on i jego przyjaciele poszli na przyjęcie, by być goszczonym przez nową i popularną grupę w mieście. On nigdy nie pomyślał, że zwolni się wcześniej z dziewczyną #7801 


***


Witam was na nowym tłumaczeniu bloga #7801 ( oryginał opowiadania  ) 
Z tej strony @JustinMyLife i @MDlove55 
Podjęłyśmy się tego tłumaczenia bo jest ono bardzo ciekawe. Mamy nadzieję, że będziemy miały czytelników : ) Będziemy tłumaczyły również jeszcze jednego cudownego bloga .. 
Gdy strona zostanie stworzona wstawię tu link do niego. 


Pierwszy rozdział pojawi się gdy uzyskamy zgodę autorki na tłumaczenie : ) 

To do pierwsze rozdziału.. Miłego dnia xo